Każdy pewnie ma swoją własną teorię na ten temat i własne doświadczenia.
Ja uważam, że prawdę o Mikołaju najlepiej odkrywać na własną rękę.
Znajoma opowiadała mi, jak nieprzyjemne ma wspomnienie związane z uświadamianiem na temat Mikołaja. Któregoś razu siostra cioteczne wyśmiała ją: I ty jeszcze wierzysz w Mikołaja? Chodź, zobacz, to rodzice kupują te wszystkie prezenty.
I pokazała jej schowane za szafą torby i paczki z prezentami przykryte kocem. - Wtedy prysły moje marzenia. Pamiętam to rozczarowanie i smutek do dziś – wspomina moja znajoma, dziś dorosła kobieta.
Myślę, że gdzieś w okolicy ósmego roku życia orientujemy się, że to mocno podejrzane, aby te wszystkie zabawki, kapcie, tostery, kocyki dla dzieci, wkładał jakiś starszy pan, który porusza się saniami, chociaż od dawna na wigilię nie ma u nas śniegu.
Ja pamiętam swoje rozczarowanie, kiedy już w dorosłym życiu, odkryłam , że wizerunek św. Mikołaja, jakiego znamy dziś, brodatego, nieco otyłego jegomościa w czerwonym kubraczku, wykreował koncern Coca- Cola w latach 30-tych XX wieku. Poczułam się jak to dziecko, któremu ktoś pokazał za szafą prezenty.
Niby wszystko to wiadomo, że komercja, że reklamy i że ktoś na tym zarabia duże pieniądze, ale i tak dajemy się nabierać na to samo co rok. Nie tylko jako dzieci.
Dzieci zresztą w wiarą i niewiarą w świętego Mikołaja radzą sobie całkiem nie najgorzej. Okazuje się , że można wierzyć i nie wierzyć jednocześnie. – Mamo, jakie masz plany na mikołajki- zapytała moja ośmioletnia córka. Przecież wiem, ze to rodzice kupują prezenty, a nie Mikołaj- powiedziała któregoś razu.
Ale za jakiś czas okazało się, że ma jednak wątpliwości. –Koleżanka z klasy, która bardzo lubi kocyki dla dzieci i ma ich już kilka, mówiła mi, że chciała dostać taki kocyk z Hello Kitty. Mama nie chciała jej kupić, a babcia powiedziała, że nie ma pieniędzy. A dostała pod choinkę ten właśnie kocyk. Czyli Mikołaj istnieje!
To jest zresztą kolejny dylemat niejednego rodzica. Czy kupić dziecku rzecz o jakiej marzy, mimo, że ma w domu kilka podobnych? Tym bardziej, że to czego na pewno chcemy uniknąć, to wyraz rozczarowania na twarzy dziecka, że Mikołaj nie przyniósł tego, o czym marzy.
Ale to też z drugiej strony jest pewna szkoła życia i charakteru. Ja chyba nigdy nie dostałam tego o czym marzyłam, a zawsze cieszyłam się z prezentów. Chyba najciekawsze było to oczekiwanie: co dostanę tym razem?
Katarzyna Stetz